Do dziś niektórzy stali bywalcy salonu mówią, że "idą obciąć się do Janosza". Pan Henryk ma bowiem wyrobioną renomę, o której jeszcze nie zapomniano, choć nie pracuje już od kilku lat. Dzięki niemu powstał też obecnie prosperujący salon, który swoje początki miał przy ul. Piastowskiej 14. To tam właśnie od 1955 roku funkcjonował największy w tamtych czasach zakład fryzjerski prowadzony przez Fryzjerską Spółdzielnię Pracy w Rybniku, z oddziałem w Pszczynie.

Pan Henryk pracował tam od lat 60., potem został kierownikiem, a po transformacji ustrojowej przejął zakład i otworzył go w obecnej lokalizacji. Po pewnym czasie do zespołu dołączyła córka Renata, a w 2005 salon został nazwany jej imieniem. Tam poznała swojego męża Mariusza, również fryzjera.

W czasie nagrywania tego odcinka "Kultowej Pszczyny" mieliśmy okazję wypytać pana Henryka o to, jak kiedyś prosperowały zakłady fryzjerskie i jak obcinano się w latach 60. czy 70. ubiegłego wieku. Dziś coraz rzadziej mamy możliwość wejścia do salonu z marszu i obcięcia się w krótkim czasie. U większości fryzjerów obowiązują wcześniejsze zapisy. Pani Renata wraz z mężem również poszli w kierunku wcześniejszego umawiania wizyt, jednak wciąż można do nich zajrzeć spontanicznie i liczyć na przyjęcie. Stali klienci przychodzą tutaj od dekad, choć trendy i mody fryzjerskie zmieniają się z roku na rok. Jakie były kiedyś, a jakie są dziś? Zapraszamy do obejrzenia najnowszego materiału.